Sofra, Warszawa

fb

ul. Wilcza 71, Warszawa

Nie wiem co jest w ścianach tej restauracji, co jest w fundamentach tego budynku, czy płyną tam jakieś pozytywne żyły wodne? W tym miejscu czuję się niewyobrażalnie dobrze – zarówno podczas lunchu jak i wieczornej eskapady na miasto w celach nakarmienia swojego ciała i duszy. Pomimo minimalistycznego urządzenia wnętrz, jest tam wyjątkowo ciepło. Zasługą na pewno jest rodzinny klimat jaki tworzą założyciele – rodzina z dzieciakami, niezaprzeczalnie dobre jedzenie oraz fakt, że jest to jedno z nielicznych miejsc, które jest permanentnie pełne – ten klimat uśmiechniętych, najedzonych współtowarzyszy daje dodatkową radość współbiesiadowania. Sofra jest piękną nazwą i ideą na stworzenie restauracji, w tłumaczeniu to „duży stół”. Cały czas mam w głowie plan na zorganizowania tam fajnej imprezy dla moich najbliższych. Zgrzeszyłam, ale byłam tam już jakieś pięć razy… Tureckie jedzenie w nowoczesnym entourage daje mi sporo przyjemności.

Na początek zupa dnia – kapuśniak – typowo polski, aromatyczny z mięsną wkładką.

Sofra1

Moim faworytem są dania z bakłażana na ciepło i na zimno. Tym razem skusiłam się na zapiekany bakłażan z mięsem  – przepyszny, do tego gęste tzatziki. Dobrze przygotowany mięsny farsz z sosem pomidorowym, aromatycznie doprawiony, zapieczony z serem. Mięso oczywiście wołowe. Do dania otrzymałam miseczkę z turecką kaszą bulgur – bardzo dobrze doprawioną. Odświeżającym akcentem całego dania była świeża mieszanka sałat z pomidorkiem.

Sofra2

No i nie możecie zapomnieć o deserze… Ciasta są wyśmienite – szczególnie beza z serkiem mascarpone – dowiedziałam się, że wszystkie ciasta są autorstwa Szefowej – ogromny plus za to. Na „przełamanie smaku” – dałam się namówić na tiramis. To bardzo niebezpieczne posunięcie, gdyż jeśli chodzi o ten deser mam swojego faworyta, autorką jest Madzia. Myślę jednak, że tutaj Sofra również nie zawiodła i smak tiramisu był zbliżony do mojego ideału.

Sofra3

5 pigs

Żania

***

Stół. Co oznacza i czym jest dla nas? Ten mebel ma wiele znaczeń – od typowo użytkowych po te głębokie. Przy nim jemy, pijemy, przy nim piszemy posty. To cichy współtowarzysz naszych biesiad i ogniwo, które nas splata – jest bardzo ważny.

Dziś o restauracji Sofra. Słowo „sofra” w tureckim oznacza właśnie stół lub miejsce do jedzenia (choć znany nam wszystkim „tłumacz” wyjaśnia, że to „tabela”!?). W kulturze tureckiej stół to podstawa wszelkich rodzinnych biesiad i zwykłych posiłków. Jedzenie dla Turków to rytuał, który ma ogromne znaczenie dla wzmacniania więzi między bliskimi – w obecnych czasach często o tym zapominamy lub prozaicznie nie mamy czasu usiąść przy stole, a szkoda.

Lokal już od wejścia wita nas swoim nieskomplikowanym ciepłem dobywającym się z prostych, jasnych elementów oraz z atmosfery jaka panuje w restauracji. Dużo bieli, dużo światła, spokojna przestrzeń. Obsługa jest przemiła, angażuje się w rozmowę i uczciwie doradza. Być może to przypadek, być może to natura tego miejsca, ale ludzie siedzący obok wyglądali jakby czas dla nich nie istniał – nigdzie się nie spieszyli, radośnie gaworzyli, a co poniektórzy z lekka pokładali się na poduchach. Miło. Na środku lokalu ogromny stół – Sofra. A wokół niej kto? Dzieci właścicieli, które czuły się jak w domu – a to coś podjadały, a to się bawiły, śmiały. Podsumowując atmosfera restauracji na wskroś rodzinna.

Jedzenie. Hm. Mam ambiwalentne uczucia – z jednej strony ciekawe smaki, a z drugiej próby pójścia na łatwiznę i zrobienia czegoś na szybko lub za szybko. Po powitalnej tureckiej herbatce na sofrę wjechał wielki, pulchny chleb turecki posypany czarnym sezamem i podany wraz z masłem ziołowym.

Sofra4

Przekąska, poza widokiem, średnio ciekawa. Wystarczyło lekko przedziurawić węglowodanowy twór, by rozgrzane powietrzne uszło raz dwa pozostawiając… dużą pitę.

Po przystawce zostałem uraczony zupą soczewicową. W smaku bardzo dobra i nie za ciężka, co nieczęsto zdarza się kucharzom. Jednym z sekretów takiej zupy jest czas gotowania – nie za krótki, by wydobyć smak i nie za długi, by nie rozgotować nasion i przeciążyć zupę kremową konsystencją.

Sofra5

Daniem drugim był iskender czyli mięso kebab (tu jagnięco-wołowe) podane w gorącym sosie pomidorowym w towarzystwie tureckiego jogurtu. Mięso bez jakiegokolwiek zarzutu – świetnie pocięte i wypieczone. Sos pomidorowy, który oblewał mięsiwo bogaty w smaku i wyraźnie przegryziony. Wyjątkowy w smaku był też jogurt – zimny, ciężki, lekko kwaśny i o smaku prawdziwego mleka. Rewelacja! Niestety to co zrujnowało trochę zachwyt iskenderem, to grzanki pod mięsem. Prawdziwy iskender to chyba pita! Mylę się? Tak czy owak zgrzane grzanki pod mięsnym okryciem to pomyłka – z każdą minutą nasiąkania sosem pomidorowym danie to traciło kolejne punkty. Do poprawy fundamenty.

Sofra6

Gdybym nie postawił deserowej kropki nad kulinarnym „i” nie byłbym sobą. To co uwielbiam testować to ciasta bezowe. Niby nic skomplikowanego, a jednak – dobra beza to kruchość na zewnątrz i białkowa masa w środku, to walka przesłodkości z kontr smakiem np. kwaśnością i to walka, w której nie może być wygranego bo wtedy nie ma dobrej bezy. Ta, którą podano była jednym z lepszych zawodników z jakimi miałem do czynienia. Zresztą ciasta to jedna ze specjalności Sofry i oczko w głowie właścicielki – ponoć sama przyrządza.

Sofra7

Podsumowując wizyta przy tureckim stole była udana. Było to też ciekawe doświadczenie poznawcze – do tej pory tureckie jedzenie w polskiej rzeczywistości kojarzyło mi się z kebabowniami. Wizyta w Sofrze to niewątpliwie okazja aby zobaczyć jak tradycja kulinarna Turcji łączy się z miejskim life stylem. Ważnym faktem jest również to, że restaurację odwiedza dużo Turków co z pewnością podnosi współczynnik zaufania do serwowanej tu kuchni.

Za dwie osoby zapłaciliśmy ok 150 zł.

3 pigs

Łukasz

1 komentarz do “Sofra, Warszawa

  1. Karolina

    Człowiek się głodny robi, jak tak poetycko niemalże opisujecie walkę bezy albo tak pieszczotliwie zdrabniacie – „pomidorek” 🙂 🙂 Do knajpy też mnie zachęciliście, zajrzę do niej na bank 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz